He-ej!
Wracam w dobrym nastroju! Nie wnikajcie w szczegóły ostatniego posta. Miałam gorszy dzień... Heh...
Dobra! Było, minęło. Teraz na temat. Chciałabym poinformować was o czymś w stylu serii postów, publikowanych dwa-trzy razy w tygodniu. Wstawiałabym dziesięć artów z moimi komentarzami. Co sądzicie o takiej inicjatywie? Trzeba jakoś rozkręcić ten blog!
A, jeślibym nie zastała żadnej odpowiedzi, rozpocznę ją tak czy siak.
Czekam na komentarze :)
~Leviathan
poniedziałek, 9 maja 2016
wtorek, 3 maja 2016
Heh...
Ciekawe czy ktoś w ogóle jeszcze to czyta... Jeśli tak to zapraszam. Jestem Leviathan - właścicielka tego bloga. Możecie mnie znać jako autorkę wielu opowiadań (na tym blogu jest to "Kwiat Śmierci").
Witaj w tym poście. Ostatnio nie czuję się najlepiej. Mam problemy z ocenami w szkole, nie wiem jak sobie z tym poradzić. Ciągle chcę więcej, jednak po prostu nie potrafię. Nie powinnam dzielić się moimi problemami, ponieważ macie własne - ważniejsze od moich. Piszę ten post ze łzami w oczach. Wiem, że nie zasługuję na życie. Wiem, że jestem niczym. Nie musicie mówić mi tak oczywistych rzeczy. Nie piszę tego, żebyście mi współczuli lub mnie pocieszali. Nie chcę tego. Po prostu chcę zostawić po sobie jakiś ślad. Niedługo pewnie wszyscy o mnie zapomną. Nie znaczę wiele dla tego świata. Nie wiem, co zaraz zrobię i czy to będzie warte czegokolwiek. Po prostu...
Przepraszam...
sobota, 5 marca 2016
Akt I Scena Pierwsza
Akt I Scena Pierwsza
*Na płocie siedzą trzy kruki i patrzą w niebo*
Kruk I: Dzień jest piękny, ale Ci ludzie go nie docenią!
Kruk II: Racja, przyjacielu. Głupota ludzka nie zna granic. I w dodatku uważają się za najinteligentniejszą z pośród ras! *Kruk II denerwuje się i napusza*
Kruk III: Słowa nie opiszą prawdy o tym świecie. Nie żeby ktoś ją znał. Nawet jeśli... Nikt mu nie uwierzy!
*Trzy kruki skrzeczą, dźwięk ten przypomina ludzki śmiech*
*Trzy kruki odlatują w dal*
wtorek, 16 lutego 2016
Dziękuję
No cóż... Wbiło sto wyświetleń, więc trzeba by coś napisać. Na pewno zauważyliście już post o tytule Kwiat Śmierci - przykład mojej twórczości pisarskiej. Chcę przede wszystkim podziękować za komentarze! No cóż... Wiem, że ten post nie ma większego sensu, ale zwyczajnie chciałam podziękować.
~Leviathan
O, zapomniałabym. Na koniec moich postów będę wstawiać jakieś swoje cytaty bądź zdjęcia ze strony temyśli.pl
poniedziałek, 15 lutego 2016
Kwiat Śmierci
Spojrzała na suknię wiszącą na wieszaku. Wspomnienia wróciły, zaś w jej oku zalśniła ciepła łza. Ojciec ją kupił. Zawsze była jego oczkiem w głowie, jako jedyna córka. Mimo trzech jej braci, to z nią był najmocniej związany. Tę suknię kupił na bal, na który miała z nim iść. Coś jednak im przeszkodziło... Mowa tu oczywiście o tej przeklętej podróży... Miał wrócić cały i zdrowy. Mieli iść na bal do jego wspólników... Ale oczywiście ten głupi kierowca był pijany. Spowodował wypadek. Kierujący pojazdem ojca wyszedł z tego bez szwanku, prowadzący i pasażerowie samochodu, w który wjechano, zostali ranni. Jeden z nich był w stanie ciężkim. A jej rodzic... Nie przeżył, umierał w wielkim cierpieniu. Niemal niemożliwym jest wyobrazić sobie ból, jaki odczuwała w momencie, gdy doszła do jego córki informacja o jego śmierci. Nie mogła się z tym pogodzić, nawet mimo prób pocieszenia. Nic nie pomagało. Nie chciała jeść, spać. Wszystko wydawało się dla niej bez sensu. Słowa do niej nie docierały, nie potrafiła się podnieść. Smutek, ból, cierpienie. Nic więcej. Wciąż obwiniała się za to, że go nie powstrzymała, że pozwoliła mu wsiąść do tego samochodu. Jej matka była zajęta prowadzeniem firmy, nie miała czasu na troski. Zostali przy niej bracia, lecz ich pomoc nie wiele dawała. Smutek wyżerał ją od środka, na samą myśl o ojcu łzy cisnęły jej się do oczu. Nim się obejrzała, jej granatowe i zielone oko lśniły od łez. Już nic nie czuła. Nie potrafiła. Strach pomyśleć, co by się wydarzyło, gdyby ktoś wymusił na niej rozmowę o ojcu.
Wracała ze szkoły po kolejnym ponurym dniu w szkole. Naprawdę nie miała ochoty do niej chodzić. Wszyscy wytykali ją palcami, ze względu na jej białe włosy i heterochronię. Wyróżniała się z tłumu - to było pewne. Tylko rodzina mówiła jej, że wygląda dobrze, że wygląda pięknie. Nienawidziła swojego wyglądu jeszcze bardziej od kiedy jej ojciec umarł.
Wyciągnęła z kieszeni smartphone i wybrała numer mamy. Wstukała na nim wiadomość SMS do niej "Wrócę dziś do domu później". Postanowiła się przejść. Nie martwiła się o to, co powiedzą bracia lub matka. Nie specjalnie ją to interesowało. Gdzie postanowiła pójść? Do lasu. To było jedyne miejsce, gdzie mogła zaznać spokoju. Z jej szkoły do lasu szło się około dwadzieścia minut. Wyciągnęła słuchawki, włożyła je do uszu, następnie włączyła muzykę i schowała telefon. Nim się obejrzała, doszła na miejsce.
Wkroczyła do lasu pewnym krokiem, rozglądała się na boki. Szła na niewielką polankę w samym środku tego miejsca. To było jej ukochane zacisze. Doszłaby tam spokojnie, gdyby nie to, iż coś przykuło jej uwagę. Jakiś pies szczekał na kota, byłby go zagryzł, ale Fia zareagowała i przepędziła duże zwierze. Kociak miał około półtora roku. Był przestraszony zaistniałą sytuacją, trząsł się nieco. Dziewczyna podeszła do nieco, przykucnęła przy nim. Zwierzak z nieufnością zbliżył się do wysuniętej przez nią ręki. Dotknął noskiem jej dłoni, spojrzał jej w oczy. Posiadali identyczne tęczówki. Lewe - granatowe, a prawe zielone. Białowłosa uśmiechnęła się lekko - po raz pierwszy od dawna. Podniosła się, stanęła na równe nogi. Odwróciła w stronę polanki, będącej już niedaleko.
- Idziesz ze mną? - spytała się kociaka, po czym ruszyła wraz z nim na polankę. Gdy już tam doszli, usiadła na trawie, a kot położył się obok niej. Bez wątpienia był to samiec, choć pod ogon mu nie zaglądała. Wyciągnęła z plecaka kanapkę i dała ją zwierzakowi. Zawsze dostawała zapasową - tym razem przynajmniej się nie zmarnowała.
- Wiesz co? Może ze mną zostaniesz? - zadała pytanie, a kociak zamiauczał wesoło w odpowiedzi. - W takim razie, muszę nadać Ci imię... Co powiesz na... Ignis? - w odpowiedzi usłyszała zadowolone miauczenie. - Chyba się zgadzasz - zaśmiała się. Wstała z miejsca, podnosząc kota, ten zaś ułożył się na jej ramieniu i się tam zadomowił. Fia powiedziała, iż trzeba wracać do domu. Ruszyła do niego z nowym towarzyszem.
Wracała ze szkoły po kolejnym ponurym dniu w szkole. Naprawdę nie miała ochoty do niej chodzić. Wszyscy wytykali ją palcami, ze względu na jej białe włosy i heterochronię. Wyróżniała się z tłumu - to było pewne. Tylko rodzina mówiła jej, że wygląda dobrze, że wygląda pięknie. Nienawidziła swojego wyglądu jeszcze bardziej od kiedy jej ojciec umarł.
Wyciągnęła z kieszeni smartphone i wybrała numer mamy. Wstukała na nim wiadomość SMS do niej "Wrócę dziś do domu później". Postanowiła się przejść. Nie martwiła się o to, co powiedzą bracia lub matka. Nie specjalnie ją to interesowało. Gdzie postanowiła pójść? Do lasu. To było jedyne miejsce, gdzie mogła zaznać spokoju. Z jej szkoły do lasu szło się około dwadzieścia minut. Wyciągnęła słuchawki, włożyła je do uszu, następnie włączyła muzykę i schowała telefon. Nim się obejrzała, doszła na miejsce.
Wkroczyła do lasu pewnym krokiem, rozglądała się na boki. Szła na niewielką polankę w samym środku tego miejsca. To było jej ukochane zacisze. Doszłaby tam spokojnie, gdyby nie to, iż coś przykuło jej uwagę. Jakiś pies szczekał na kota, byłby go zagryzł, ale Fia zareagowała i przepędziła duże zwierze. Kociak miał około półtora roku. Był przestraszony zaistniałą sytuacją, trząsł się nieco. Dziewczyna podeszła do nieco, przykucnęła przy nim. Zwierzak z nieufnością zbliżył się do wysuniętej przez nią ręki. Dotknął noskiem jej dłoni, spojrzał jej w oczy. Posiadali identyczne tęczówki. Lewe - granatowe, a prawe zielone. Białowłosa uśmiechnęła się lekko - po raz pierwszy od dawna. Podniosła się, stanęła na równe nogi. Odwróciła w stronę polanki, będącej już niedaleko.
- Idziesz ze mną? - spytała się kociaka, po czym ruszyła wraz z nim na polankę. Gdy już tam doszli, usiadła na trawie, a kot położył się obok niej. Bez wątpienia był to samiec, choć pod ogon mu nie zaglądała. Wyciągnęła z plecaka kanapkę i dała ją zwierzakowi. Zawsze dostawała zapasową - tym razem przynajmniej się nie zmarnowała.
- Wiesz co? Może ze mną zostaniesz? - zadała pytanie, a kociak zamiauczał wesoło w odpowiedzi. - W takim razie, muszę nadać Ci imię... Co powiesz na... Ignis? - w odpowiedzi usłyszała zadowolone miauczenie. - Chyba się zgadzasz - zaśmiała się. Wstała z miejsca, podnosząc kota, ten zaś ułożył się na jej ramieniu i się tam zadomowił. Fia powiedziała, iż trzeba wracać do domu. Ruszyła do niego z nowym towarzyszem.
O czym to jest?
Blog będzie poruszał wszystkie tematy - kontrowersyjne i nie tylko. Będę na nim publikować moją twórczość pisarską i dzielić się swoimi zainteresowaniami, pasjami. Jestem Leviathan, możecie mnie nazywać Levi. Będę prowadzić blog z moją koleżanką - Riri.
Życie bez nadziei jest jak człowiek bez serca
Subskrybuj:
Posty (Atom)